Ciężka praca... popłaca???... Dziś chyba bardziej popłaca co innego... Np. zostać tzw. celebrytą i np. za wyszczerzenie zębów do kamery w spocie reklamowym zgarnąć tyle, ile naprawdę ciężko pracujący muszą zarabiać przez wiele miesięcy. Tylko trzeba mieć tupet i robić wokół siebie dużo hałasu. Szokować, prowokować, wygadywać jakieś brednie na tematy, o których się nie ma pojęcia, wrzucać na portale społecznościowe zdjęcia z nowym kochankiem, albo nową kochanką na egzotycznej plaży i koniecznie zrobić sobie na tą okoliczność nowy tatuaż, żeby inny celebryta hejtował i nie gryzł się w język, bo to też pomaga w robieniu wokół siebie dużego ruchu w sieci itd. Można też zostać youtuberem i żyć nieźle z tego, że się wrzuca jakieś kretyńskie filmiki np. o jedzeniu pizzy na czas, albo pokazywaniu języka, czy też jakimkolwiek idiotyzmie, który z jakichś powodów spodoba się internautom i będzie dużo wyświetleń tej głupoty. Z tego też można nieźle żyć i nie trzeba się napracować. Można jeszcze podawać więcej przykładów, ale podam tylko jeden: Jak się ma już bardzo mało wrażliwe sumienie to można iść w politykę i głośno krzycząc, że wszystko, co robimy, to jest dla dobra Polski, ostro kombinować, jak tu na tej polityce się w życiu ustawić, siebie i swoją rodzinę oczywiście. Teraz hitem jest walka o dostanie się do parlamentu europejskiego, oczywiście dla dobra Polski... a tam się zarabia dużo więcej, aniżeli w polskim sejmie... No, a jeśli nawet się w polityce nie do końca powiedzie, to można sobie wyrobić odpowiednie układy i też nieźle żyć z... rad nadzorczych! Jeden taki nawet w internecie się zwierzał: Po co mi pracować, po co ponosić odpowiedzialność itd., skoro jadę sobie na Walne Zgromadzenie, albo posiedzenie rady nadzorczej, już nawet nie bardzo wiem, jakiej spółki, bo tyle ich mam, że mi się mylą, za czymś tam głosuję podnosząc rękę, nie bardzo wiedząc za czym i kasa płynie do kieszeni! No, to są przykłady alternatywy dla ciężkiej pracy. W tak zepsutym świecie przyszło nam żyć!
